Publicystyka KDM.pl Publicystyka KDM.pl
 
 Publicystyka KDM.pl

Pasja życia - rozmowa z wokalistką Beatą Bednarz.
rozmawiała Kasia i Grzegorz, 05.12.2009, Szczecinek / fot. pochodzi ze strony beatabednarz.pl

Patrząc wstecz, widzę jak bardzo można zająć się niby ważnymi rzeczami, a stracić z oczu to, co najważniejsze. Dla mnie najważniejsze jest... nie użyję słowa misja... najważniejsze jest śpiewanie o Panu Bogu, dla Pana Boga.


Grzegorz: Kim chciałaś być, kiedy byłaś dzieckiem?

Beata BednarzBeata Bednarz: Zawsze chciałam być - piosenkarką (śmiech), naprawdę. Od dziecka wszystkie urządzenia, które przypominały mikrofon służyły właśnie ku temu. Mieszkaliśmy wtedy na czwartym piętrze, wiec moje powroty z podwórka albo ze szkoły trwały zawsze godzinę. Na klatce schodowej była odpowiednia akustyka (śmiech) wszystkie hity w drodze do mieszkania musiały być odśpiewane: Kabaret Starszych Panów itd.

Kasia: A czy już wtedy ktoś zachęcał Cię do śpiewania?

Beata: Nikt specjalnie nie musiał mnie zachęcać, zawsze miałam taką wewnętrzną potrzebę. Nie było też faktycznie miejsc, w których można było się rozwijać. Ale była szkoła i to w niej uaktywniałam się muzycznie, np. na obowiązkowym chórze (śmiech).

Kasia: Co miało największy wpływ muzyczny na Ciebie, czyli co Cię ukierunkowało?

Beata: Wielkie wrażenie na mnie zrobiły nagrania gospel, które usłyszałam po raz pierwszy w latach siedemdziesiątych. Mało przebijało się wtedy do naszej Polski muzyki z tzw. "Zachodu". A o tej muzyce mało kto wtedy słyszał. Ogromne, czarne chóry, no i ta niesamowita energia... To było dla mnie mega odkrycie. Do dzisiaj pamiętam emocje, które towarzyszyły mi, kiedy słuchałam pieśni Mahalii Jackson. Ta iskra przyszła właśnie stąd.

Grzegorz: Jak opisałabyś swoją drogę muzyczną?

Beata: Moja przygoda zaczęła się dosyć wcześnie. Kiedy miałam 13 lat trafiłam do pierwszego zespołu. Amatorskiego, ale grającego ambitną i bardzo fajną muzykę jak na tamte czasy. Ta grupa to "Posłani". Sporo się wtedy nauczyłam. Jak teraz patrzę na repertuar i aranżacje, to jestem w szoku, że w tamtych czasach to się udawało - perkusja w kościele... (śmiech)

Grzegorz: ooo...

Beata: W tym zespole poznałam świetnych, uzdolnionych młodych ludzi, wizjonerów i totalnych zapaleńców. To dzięki ich wielkiej pasji tyle rzeczy mogło się wtedy udać. Współpraca z kilkoma z nich na szczęście nie zakończyła się na Posłanych, lecz trwała przez wiele lat. To był bardzo ważny okres w moim życiu. Zawsze miałam szczęście do ludzi. Pan Bóg stawiał ich na mojej drodze w odpowiednim momencie. Często byli mi podporą, drogowskazem, potrafili coś trafnie podpowiedzieć. Te osoby były też często motorem pewnych działań. Takich osób w moim życiu było naprawdę wiele. Muszę tu wspomnieć o Andrzeju Gąsiorowskim, czy Mirku Kałużnym. To dzięki nim mogło się muzycznie tyle wydarzyć. Np. piosenki Mirka, które śpiewałam jeszcze z Heavy Bluesem, poznają kolejne pokolenia, bo wracam nadal do nich na moich koncertach. Obecnie działamy z Piotrusiem Kominkiem, dzięki tej współpracy powstało "Zwątpienie zdziwienie" i "Pasja miłości". Kolejna ważna osoba - to moja przyjaciółka Monika Kuszyńska. Monia ubogaciła moją ostatnią płytę duetem, do którego dała się zaprosić. Do wspomnianej piosenki "Nowa rodzę się" to ona napisała piękny i osobisty tekst. Kolejne jej teksty będziecie mogli poznać już niebawem. Wydawnictwo "Warto" przygotowuje nową płytę. To będzie składanka zupełnie nowych piosenek, refrenów, worshipów. Będzie tam można usłyszeć wielu lubianych polskich wykonawców m.in. Monikę Kuszyńską, Mietka Szcześniaka, Andrzeja Lamperta, Mate.o, mnie i wielu innych.

Grzegorz: A jak w ogóle doszło do spotkania z Moniką?

Beata: Kiedy Monika zaczęła śpiewać z Varius Manx, spotykałyśmy się na wielu koncertach i festiwalach. Znałyśmy się, ale nigdy nie doszło między nami do dłuższej rozmowy, chyba nie było pretekstu. Od momentu, kiedy brała udział w tym tragicznym wypadku, jej osoba cały czas się gdzieś przewijała. A to ktoś miał wieści o jej stanie zdrowia, a to miałyśmy jako Big Stars z innymi jeszcze wykonawcami zaśpiewać ich piosenkę na festiwalu w Sopocie. Bardzo to wtedy przeżyłam, miałam totalną burzę w głowie, bo nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle, że śpiewamy ten utwór. To trwało jakiś czas i nie działo się bez przyczyny, bo nie ma przypadków w naszym życiu. Doszło do tego, że nasza wspólna znajoma skojarzyła, że Monika i ja mieszkamy nieopodal siebie, o czym zupełnie nie wiedziałyśmy! No i spotkałyśmy się - we właściwym momencie, wtedy kiedy tego obydwie potrzebowałyśmy. Jestem wdzięczna Panu Bogu za to, że tak się stało.

Kasia: Śledząc Twoją twórczość, widać, że Twoja muzyka, to co robisz, wskazuje na Boga. Czy od początku to było jasne, że tak będzie?

Beata: Jeżeli mieliście okazję poznać moje płyty - a wydałam ich osiem - to wiecie, że wszystkie opowiadają o Panu Bogu. śpiewam o miłości do Niego, ale też o sprawach, problemach dotykających nas ludzi. Wspomniałam już o moich początkach muzycznych, nie wspomniałam jeszcze tylko o tym, że zbiegły się one z moją życiową decyzją pójścia za Jezusem. Opowiadanie o Panu Bogu w ten sposób było więc dla mnie od początku czymś oczywistym i naturalnym. Jeśli chodzi o moje zawodowe drogi to sporo się działo i dzieje w moim życiu. Przez wiele lat pracowałam jako muzyk sesyjny, nagrywając płyty z różnymi wykonawcami. Długie lata też współpracowałam z gwiazdami polskiej sceny, koncertując z nimi. Tak, to spora część mojego życia. Zawsze jednak byłam i jestem jasno zdeklarowana.

Grzegorz: Jak to się stało, że poznałaś Jezusa?

Beata: To się stało wiele lat temu. Muszę zacząć od początku. Od dziecka miałam dziwną pustkę w sercu, której nie umiałam niczym wypełnić. To uczucie towarzyszyło mi praktycznie od kiedy pamiętam. Miałam dwanaście lat, kiedy trafiłam na chrześcijański obóz, na który pojechałam tylko dlatego, że jechał tam mój starszy brat, a ze mną nie było co zrobić w czasie wakacji. To miały być fajne wakacje, bo jechaliśmy nad jezioro, a w programie zajęć miało być dużo sportu i muzyki. Okazało się, że nie tylko. Na tym obozie odkryłam, że Pismo święte jest dla wszystkich i można je czytać wszędzie, nie tylko w kościele. A podczas jednego z wieczornych spotkań usłyszałam o łasce i wielkiej Bożej miłości. Zrozumiałam wtedy, że to właśnie tej miłości szukam. Uwierzyłam, tak jak potrafiłam, wtedy moim bardzo młodym sercem, że tej miłości mogę zaufać. Na tej miłości zbudowałam moje życie i nigdy się nie zawiodłam!

Kasia: A teraz w jakim miejscu drogi jesteś?

Beata: Pan Bóg mi pokazuję dużo nowych, fajnych i ważnych rzeczy, które można dla Niego zrobić. Ponad trzy lata temu definitywnie zrezygnowałam ze współpracy z gwiazdami, nie jestem już "sidemanką". Wróciłam do swojego koncertowania i dużo się od tej pory wydarzyło. Po 10 latach milczenia wydałam 3 płyty: "Piosenki nieprzypadkowe", "Zwątpienie zdziwienie" i "Pasję miłości". Mam oczywiście swoje marzenia i plany, zawsze jednak jestem czuła na głos i plany Pana Boga. Właśnie nagrałam piosenkę "Podaj im dłoń". Dołączyłam tym samym do grona osób, które chcą wspierać prześladowanych chrześcijan na całym świecie. 8 listopada po raz pierwszy w Polsce obchodziliśmy światowy dzień modlitwy za prześladowany kościół. Wiem, że też informowaliście o tym. To bardzo ważna sprawa. Nie mamy świadomości, ilu ludzi obecnie cierpi za wiarę w Jezusa. Oni czekają na naszą dłoń. Niedługo po tym pojawiła się kolejna sytuacja i sprawa. Odezwał się do mnie misjonarz z Czech. Opowiedział mi o swojej misji w Afryce. Pracuje z ludźmi, którzy tłumaczą Pismo święte dla afrykańskich plemion. Pokazał mi zdjęcia ludzi, którzy prowadząc tą pracę, bardzo często ryzykują swoim życiem. Pokazał mi Afrykę, która ma twarz i zaraził mnie ideą takiej pomocy. Włączę się w cykl koncertów, na których będzie można więcej usłyszeć i dowiedzieć się jak im pomóc. W tamtym świecie być chrześcijaninem to wyzwanie... dużo by tu opowiadać. Jestem tym wszystkim poruszona.

Grzegorz: Nagrałaś ostatnio płytę pasyjną "Pasja miłości" a dziś spotkaliśmy się przy okazji koncertu w związku ze zbliżającymi się świętami Narodzenia Pańskiego. Czy myślałaś o nagraniu płyty z kolędami?

Beata: Jest taki pomysł, ale to bardzo świeża sprawa i chyba jest zbyt wcześnie, żeby o tym mówić. Rozmawiałam już z zainteresowanym wydawcą, jesteśmy umówieni na wstępne omówienie tematu.

Grzegorz: Widzę, że Bóg prowadzi Cię przez życie, a do czego zmierzasz?

Beata: Ciągle i niezmiennie do tego samego. Mam świadomość przemijania czasu, tego jak bardzo szybko przemija życie. Patrząc wstecz, widzę jak bardzo można zająć się niby ważnymi rzeczami, a stracić z oczu to, co najważniejsze. Dla mnie najważniejsze jest... nie użyję słowa misja... najważniejsze jest śpiewanie o Panu Bogu, dla Pana Boga. Wiem, że wszystko co mam, mam od Niego. W pewnym wieku człowiek też widzi, że tego czasu już nie ma za dużo i że coś może się nagle skończyć... Chcę, by to co robię miało sens.

Grzegorz: Czy to jest Twoim marzeniem - dążenie do tego celu?

Beata: Tak.

Grzegorz: Czy posiadasz jeszcze jakieś inne marzenia?

Beata: Oooo... (śmiech)

Grzegorz: Oczywiście jakieś szczególne (śmiech).

Beata: Powiem Ci, że moje marzenia się spełniają (nawiązanie do piosenki "Marzenia" z płyty "Co jest grane" - przyp. GD). To jest niesamowite, ale tak jest. Naprawdę kilka razy w życiu powiedziałam głośno swoje marzenie i po kilku latach się spełniło. Mam jakieś marzenia, ale nie będę teraz o nich mówić, powiem ci jak się spełnią (śmiech). I nie dlatego, że jestem przesądna. Faktycznie mam pomysł na kolejną płytę, zobaczymy co z tego będzie. Pan Bóg mnie zaskakuje bardzo często tym, że ma przygotowane jakieś niespodzianki dla mnie. Czasem nie zdążę ich wypowiedzieć, a one się spełniają. Bóg mi daje takie radości.

Grzegorz: Marzenia... a plany muzyczne?

Beata: No dobrze, to się tutaj zbiega. Myślę o kolejnej płycie, chociaż ta ostatnia "Pasja miłości" jest jeszcze bardzo świeża. Ale po głowie już mi coś chodzi. Na razie jednak nie ma o czym mówić. Ale mam ciągle nowe, czasem szalone pomysły. Pracując z orkiestrą w "Tańcu z gwiazdami" rozpuściłam się trochę (śmiech). Marzą mi się teraz niestety wielkie orkiestrowe, pełno brzmiące aranże. Już to słyszę... prawdziwe smyczki, prawdziwa sekcja dęta... a to bardzo drogie marzenia. Jak posłuchacie Josha Grobana, to będziecie wiedzieć o czym mówię...

Grzegorz: ... z Bogiem wszystko jest możliwe.

Beata: Tak, wierzę w to. Nigdy jednak nie miałam na nic tzw. "ciśnienia". Przyjmuję z radością to, co w danym momencie jest dla mnie. Chcę i umiem się cieszyć tym, co mam od Pana Boga.

Grzegorz: Masz może ulubiony fragment lub księgę Pisma?

Beata: Jest parę wersetów, które mnie przeprowadziły przez najtrudniejsze momenty, zakręty mojego życia, ale to nie jest jakiś jeden szczególny werset. Wtedy kiedy tego potrzebuję przypominam sobie to, co daje mi siłę. Uwielbiam Przypowieści Salomona, księgę Psalmów, jest to skarbnica tego, co człowiek każdego dnia może wziąć dla siebie i czym może się tak naprawdę, autentycznie posilić.

Grzegorz: Psalmy to jest taka część Biblii, która była wyśpiewywana. Czy masz taki współczesny psalm - jakiś ulubiony utwór lub muzykę, którą lubisz słuchać?

Beata: Nie ma takiej muzyki, o której mogłabym powiedzieć "to jest muzyka, którą uwielbiam słuchać". Zależnie od mojego nastroju, słucham naprawdę różnej muzyki - od klasyki przez... no country najrzadziej, ale jak jest dobre, to też posłucham. Najczęściej sięgam po soul, blues ale dobrego popu też sobie nie żałuję. Jest wielu wykonawców, po których sięgam, nowych jak i tych starych. Ostatnio moją największą fascynacją jest Josh Groban - polecam. Mało kto o nim u nas słyszał. To młody wokalista, który pracuje z największymi kompozytorami i aranżerami. Ten człowiek w Stanach sprzedaje miliony płyt - a u nas, kto o nim słyszał? Parę osób...

Kasia: A jeśli chodzi o "kościelny" repertuar (śmiech), to są jakieś pieśni, które lubisz śpiewać?

Beata: Ja wyrosłam na tych pieśniach... A potem przyszły czasy, kiedy zapomniano o nich w naszych społecznościach. Szkoda... Chcę je młodym ludziom przypomnieć, pokazać jak piękne i głębokie są ich treści. Wiele z nich sama na nowo odkrywam. Kilka mogło na nowo ożyć dzięki "Pasji miłości" i "Zwątpieniu zdziwieniu". Okazuje się, że tych pieśni jest wiele. To niesamowite, ale pomimo upływu czasu naprawdę te treści się nie wytarły. Są ciągle piękne, dotykają nas tak samo, choć świat wokół nas tak bardzo się zmienił.

Grzegorz: Czy wg Ciebie zmieniło się podejście do CCM (z ang. Contemporary Christian Music, czyli współczesna muzyka chrześcijańska - przyp. GD) słuchaczy i artystów przez ostatnie 15 lat?

Beata: Myślę, że przez te ostatnie lata dzięki chrześcijańskim rozgłośniom więcej ludzi dowiedziało się o tym, że taka muzyka istnieje. To dobrze... ale to ciągle mało.

Grzegorz: Mam też kilka wątków osobistych, prywatnych, jeśli oczywiście mogę. Słyszałem pewne głosy, że...

Beata: Że się rozwiodłam i wyjechałam z Bielska? Nie! (śmiech)

Grzegorz: Nie, nie (śmiech). Może zacznę od tego, czy jesteś żoną pastora?

Beata: Nie, nie jestem. Mój mąż jest jednak kaznodzieją i zdarza się, że czasami usługuje w kościele.

Grzegorz: Zapytałem wpierw o to, bo główne pytanie miało być "Jak łączysz bycie żoną pastora z byciem piosenkarką?"...

Beata: Od samego początku jak tylko się poznaliśmy, nasz związek budził emocje. Uczyłam się wtedy na wydziale piosenki i wychodziłam za mąż za absolwenta seminarium teologicznego. Ale mało kto wiedział, że to seminarium protestanckie i że tam duchowni mogą wchodzić w związki małżeńskie (śmiech). Jakoś sobie radzimy już prawie 25 lat. Nie byłoby to jednak łatwe, gdyby mój mąż był czynnym duchownym, odpowiedzialnym za zbór. Jestem aktywna zawodowo, a mój mąż mnie wspiera na wszystkich polach. Ale kiedy mi się oświadczał, zapytał mnie czy rozumiem, co to znaczy być żoną pastora i czy wiem jakie spadną na mnie obowiązki. Powiedziałam, rozumiem kochanie - a czy Ty wiesz jak wygląda życie męża wokalistki? (śmiech).

Grzegorz: Słyszałem, że świetnie gotujesz.

Beata: Mój mąż już teraz lepiej (śmiech). Ja mam mało czasu na gotowanie, ale faktycznie mam takie potrawy, w których się wyspecjalizowałam: żurek śląski, pierogi, i nieźle wychodzą mi gołąbki.

Grzegorz: Bardzo lubię pierogi, najbardziej ruskie.

Beata: No proszę, to zapraszam (śmiech).

Grzegorz: Dziękuję za zaproszenie (śmiech) i dziękujemy bardzo za rozmowę. Życzymy Ci Bożego prowadzenia we wszystkich dziedzinach Twego życia.

Beata: Ja też dziękuję.


Jesteś   gościem w Publicystyce KDM.pl  /od 16.12.2004/  [administracja]

MaziThomasso Publicystyka KDM.pl Valid XHTML 1.0! Valid CSS!  (c) KDM