|
Idea pozytywnego fermentu - rozmowa z Tomkiem Tylką z zespołu Positive Ferment Saund System
rozmawiał Sebastian Daukszewicz, 03.02.2005, Piła / fot. archiwum zespołu Była kiedyś akcja, że Dominik wraz z ekipą poszedł na koncert, gdzie rzucili parę haseł, okrzyków, ogólnie mówiąc ekipa weszła i zbłaźniła się. Jest to idea "pozytywnego fermentu". Dominik tak to opisał w biuletynie. Ja podchwyciłem tę nazwę i zaproponowałem ją dla naszego składu i tak zostało... Sebastian Daukszewicz: Powiedz, jak poznałeś chłopaków i jakie były początki zespołu? Tomek Tylka: Poznaliśmy się w roku 1998. Była to moja pierwsza wakacyjna akcja Pustyni Miast (PM jest to Salezjańska Wspólnota Ewangelizacyjna). Tam właśnie poznałem Michała i Dominika. Chłopaki rozłożyli się koło mnie z karimatami i w kółko gadali o hardcorowych kapelach, koncertach, zinach itd. Wielu z tych rzeczy kompletnie nie znałem, ale wiesz jak to jest, trzeba trzymać styl. No i zaczęliśmy pożyczać sobie kasety: hardcory mi nie podeszły, chociaż na koncerty w Pile biegałem regularnie; punk, spoko, słuchało się dla tekstów; REGGAE to było to: świetny puls, dobry na imprezę i do słuchania w chacie, prostota no i mile widziane cytaty z Pisma Św. Słowem, coś dla mnie. Potem przyszedł czas na spędzenie wspólnego sylwestra 2001/2002 u mnie w domu, mieszało się wtedy różne style. Był np. hc/punkowy skład: "Projekt Twin Peaks", graliśmy reggae'owe covery, w końcu rozpoczęliśmy grać, duby, czyli takie wolniejsze reggae, z podbitym basem i bez tekstów. Można powiedzieć, że tam narodził się nasz sound, choć różniło się to zasadniczo od tego, co robimy dzisiaj. Od 2,5 roku gramy i robimy dancehall. Sebastian Daukszewicz: A dlaczego nazwaliście się Positive Ferment Sound System? Tomek Tylka: Była kiedyś akcja, że Dominik wraz z ekipą poszedł na koncert, gdzie rzucili parę haseł, okrzyków, ogólnie mówiąc ekipa weszła i zbłaźniła się. Jest to idea "pozytywnego fermentu". Dominik tak to opisał w biuletynie. Ja podchwyciłem tę nazwę i zaproponowałem ją dla naszego składu i tak zostało. Sebastian Daukszewicz: Czy można powiedzieć, że jesteście zespołem chrześcijańskim? Tomek Tylka: Ja uważam tak jak wielu ludzi, że nie ma muzyki chrześcijańskiej. My nie zajmujemy się ewangelizacją jako taką. Owszem parę słów tam powiemy o Bogu. Nie czujemy się chrześcijanami dążymy do tego, znaczy - chcemy być. Ja, Dominik, Michał jesteśmy na drodze neokatechumenalnej. Maciek natomiast nie jest w żadnej wspólnocie. Sebastian Daukszewicz: Byliście związani ze wspólnotą PM. Ty w Pile a Dominik i Michał w Łodzi. Powiedz, co dało wam bycie w tej wspólnocie. Tomek Tylka: PM to był inny czas. Było super. Mi się w głowie nie mieści jak to mogło funkcjonować. Żaden z nas nie miał siły, aby mówić o swoim życiu, głosić Słowo Boże, a razem mogliśmy ewangelizować. Pan Bóg dał nam wtedy bardzo dużo. Był to początek przygody z Nim. Sebastian Daukszewicz: Jakie słowa kierujecie do publiczności w swoich piosenkach, ogólnie mówiąc, o czym śpiewacie? Tomek Tylka: Numer "Pytam ciągle pytam" to było nasze motto. Nie chcieliśmy ciągle śpiewać, że Pan Bóg jest super itd. Chodziło nam, by słowa kierować do wszystkich. Niektórzy np. na słowa "Jezus jest Panem" dostają gęsiej skórki i ich to odraża. My po prostu poszukujemy, zachęcamy do poszukiwań Pana Boga w swoim życiu. Trochę śpiewamy o Słowie Bożym, którego słuchamy, czytamy i chcemy się nim podzielić. Generalnie o tym śpiewamy. Musi być szczerość przekazu i oto w tym chodzi. Sebastian Daukszewicz: Wystąpiliście w 2003 r. z Maleo na Przystanku Woodstock. Powiedz jak doszło do zaproszenia was na Przystanek i jak wygląda obecnie wasza współpraca z Darkiem Malejonkiem? Tomek Tylka: To jest historia niesamowita. Wszystko zaczęło się na festiwalu SLOT. Siedzieliśmy w knajpie, w której był też Darek ze swoją żoną. My akurat nawijaliśmy coś tam, trenowaliśmy bit-boxy. Po chwili podszedł do nas Maleo i coś tam z nami zaczął nawijać. Potem zaproponował nam występ na dużej scenie tego festiwalu. Ja myślałem, że to jakiś żart, dopiero jak Maleo wyszedł na scenę i zaprosił nas do jednej piosenki, nie było już wyjścia, trzeba było wyjść i nawijać. Potem zaprosił nas na Przystanek Woodstock. I zagraliśmy pomimo tego, że nie mięliśmy żadnych prób z nim. Później zagraliśmy razem kilka koncertów. Niedługo Darek zacznie szykować materiał na nowa płytę, na której, mam nadzieję, gościnnie wystąpimy. Sebastian Daukszewicz: Powiedz coś o planach fonograficznych. Czy szykujecie wydanie płyty? Tomek Tylka: Chcielibyśmy nagrać mixtape, czyli coś takiego, czego w Polsce jest mało. Staramy się selekcjonować muzykę jamajską. Zajmuje się tym Dominik. Wybiera numery, które coś dla niego znaczą w wymiarze duchowym. Z tych fajnych kawałków i z naszych chcemy zmontować mixtape. Nie wiem, kiedy to zrobimy, ponieważ nasza selekcja się czasami zmienia. Nie mam pojęcia, czy byłby to legal... Raczej nie, ponieważ nie wiem, czy komuś by się chciało wydać nasz materiał. Teraz kupujemy sprzęt i nagrywamy w domu wokale. Zbieramy kasę na małe studio muzyczne. Mamy ok. 10 kawałków, które można zaprezentować. Są to moje i Dominika utwory oraz część Maćka. Positive Ferment Sound System to obecnie: Michał Domżalski aka mastaRBS - selekcja, Maciek Tylka aka tylski - nawijka, Tomasz Tylka aka Tom Alla - nawijka, Wiktor Moszczeński aka Doktor Mordedre - produkcja, nagrywki, Dominik Zasada aka zasad - selekcja |