|
Rozmowa z Magdą Anioł i Adamem Szewczykiem po koncercie w ramach III Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Dobrej
rozmawiał Spaniel, 06.06.2004, Warszawa Potrzebuję akumulatora w postaci energii Ewangelii, żeby muzyka przeze mnie tworzona miała napęd... Spaniel: Nie jest rzeczą najistotniejszą klasyfikowanie czy szufladkowanie muzyki. Niemniej jednak chciałbym spytać o Wasz stosunek do terminu "muzyka chrześcijańska"? Czy termin ten może utrudniać docieranie z przesłaniem do niektórych środowisk? Magda Anioł: Myślę, że nazywanie muzyki chrześcijańskiej tak wprost jest jak najbardziej na miejscu. Jesteśmy chrześcijanami i identyfikujemy się z tym terminem. Mi osobiście to nie przeszkadza, a wręcz od razu daje taką naszą wizytówkę - kim my jesteśmy - nie trzeba się domyślać czy dopytywać - od razu wiadomo o co chodzi i to jest bardzo dobre. Adam Szewczyk: Dla mnie pojęcie "muzyka chrześcijańska" i nasze funkcjonowanie na tym rynku jest czymś bardzo naturalnym. Ja nawet nie potrafiłbym tworzyć czegokolwiek co nie miałoby zakorzenienia w Ewangelii, w Piśmie Świętym. Uważam, że Bóg, wiara jest taką rzeczywistością, która powoduje, że ta muzyka pulsuje, jest żywa i że tu chodzi o coś więcej niż tylko o zabawę, niż tylko o komercję, o samą sztukę. To jest docieranie do człowieka z głębszym przesłaniem, którego nie ma na festiwalach w Sopocie, Opolu czy Kołobrzegu. Tam w sumie nacisk jest położony tylko na część artystyczną, na zabawę, ewentualnie na jakąś refleksję czy szeroko rozumiane pojęcie miłości. Konkretne odwoływanie się do osoby Boga cechuje tylko ten rynek i taką muzykę. Dla mnie jest to bardzo naturalne, bo ja potrzebuję takiego akumulatora w postaci energii Ewangelii, żeby muzyka przeze mnie tworzona miała jakiś napęd. A właśnie ta treść wynikająca z Ewangelii jest takim napędem. Spaniel: Jak sądzicie - czy istnieje potrzeba organizacji tego typu festiwali? Adam Szewczyk: Powiedzmy sobie szczerze - każde działanie człowieka, każde przedsięwzięcie, każdy pomysł jest gdzieś tam niedoskonały i zahacza o jakieś nasze próżne cele, nie zawsze w sposób stuprocentowy spełnia swoją misję. I dlatego tak jest z każdym festiwalem. Na pewno wielu zada pytanie, czy przypadkiem takie festiwale nie są jakimś napuszonym mówieniem o Bogu, nie są próbą powierzchownego załatwienia sprawy. Wiem, że są ludzie, którzy w taki krytyczny sposób traktują tego typu przedsięwzięcia, ale w każdym przedsięwzięciu, nawet najbardziej szlachetnym można doszukać się jakiejś rysy. Nie ma sensu czekać, aż będziemy robić coś co będzie idealne do końca, bo się nie doczekamy. Po prostu trzeba cieszyć się z tego dobrego co wynika przy okazji naszych "nieudolnych" działań. A tutaj niewątpliwie jest dobro - bo ze sceny padają słowa, które są echem Ewangelii, które są niesieniem prawdy o Jezusie. Jeżeli ze sceny pada zdanie, że Jezus jest moją drogą, moją prawdą i życiem, że Jezus jest moim Zbawicielem, że wiara w Boga jest jedyną rzeczą, która tak naprawdę ma sens na tym świecie - to jest to ewangelizacja. Jan Paweł II tak bardzo stawia na młodych, na ich entuzjazm, na ich energię i chce, żeby wykorzystywali to w przeróżny sposób na przeróżnych polach. Ja uważam, że muzyka jest jednym z mocniejszych narzędzi ewangelizowania. Bo muzyka jest bardzo nośna - w połączeniu ze słowem może naprawdę wiele zdziałać. Magda Anioł: Ja myślę, że potrzeba jest ogromna. Uważam, że każdy koncert, na którym Bóg może być uwielbiony ma sens - czy to jest w Koziej Wólce albo w Pcimiu Dolnym, czy to jest w samej stolicy. Czy to ma wymiar telewizyjny - bardziej medialny jak ten festiwal, czy festiwal Song of Songs, czy są to kompletnie nie nagłośnione rekolekcje w parafii - to zawsze mają sens w momencie gdy jest tam ewangelizacja, bo nie wiadomo, w którym momencie w tym tłumie słuchających będzie człowiek, który tego Słowa potrzebuje. Uważam, że ta działalność, ta służba, to co robimy - muzycy chrześcijańscy, to co robią organizatorzy ma wielki sens i dobrze, że są takie imprezy. Spaniel: Czy spróbowalibyście wytłumaczyć taki fenomen - niestety tym razem w ujęciu negatywnym, że 90 % Polaków deklaruje się jako chrześcijanie, a jest taka znikoma znajomość tego typu muzyki i niechęć do jej promowania w mediach tzw. "komercyjnych", czy do pewnego czasu nawet "wyznaniowych"? Adam Szewczyk: Ja znam przykłady takich rozgłośni, które mają przylepkę "katolickie" czy "chrześcijańskie", a muzyka chrześcijańska czy treści typowo chrześcijańskie prezentowane są tam w jakimś marginalnym wymiarze. Stawiają generalnie na muzykę, którą można usłyszeć w radiostacjach komercyjnych. Uważam, że to jest nasza słabość, to znaczy, że na tyle zależy nam na sukcesie komercyjnym naszego działania, że często rezygnujemy z pewnego radykalizmu. ... jest to najtrudniejszy wywiad w moim życiu (śmiech) - (przyp. red. ze względu na bliskość i natężenie hałasu ze sceny :) Są takie rozgłośnie, które nazywają się katolickimi ponieważ mają kapitał kościelny czy dyrektorem jest ksiądz, a tak naprawdę zajmują się komercją - mnie się to nie podoba. I pewnie jest to znak tego, że istnieje jakieś takie ogólnospołeczne zamknięcie czy niechęć. Ja mam wrażenie, że muzyka chrześcijańska jest pewnym gettem - spycha się ją do określonych festiwali, czy środowisk, które wyłącznie temu się poświęcają i nie ma tutaj takiego szerszego oddziaływania. Wiadomo, są wyjątki np. Arka Noego. Ale jest to sukces w tak dużym stopniu komercyjny i wyjątkowy, że jedynie potwierdzający regułę. Osobiście nie wiem, czy to się kiedyś zmieni, czy "normalny" rynek bardziej otworzy się na tzw. twórczość chrześcijańską. Spaniel: ... w Stanach blisko 20% całej muzyki stanowi muzyka z przesłaniem chrześcijańskim... Adam Szewczyk: To widać, że my jesteśmy na pewnym etapie. Chociaż wcale mi nie zależy i nie wiem, czy muzycy chrześcijańscy powinni dążyć do opanowania wszystkich mediów - naprawdę nie wiem. Spaniel: Ja bym widział to w tym kontekście, że jeżeli muzyka istnieje w dużej ilości mediów to Słowo może być promowane - bo my nie staramy się promować samych artystów, ale przede wszystkim to co oni przekazują. Czyli im więcej tej muzyki we wszelkiego rodzaju mediach, tym większy odbiór społeczny i okazja do zastanowienia się słuchacza czy telewidza nad ważnymi sprawami. Dlatego chcę, żeby nie było podziału na muzykę "taką" czy "owaką" ponieważ muzyka jest jedna, a to artysta pisze i śpiewa o tym co jest dla niego ważne - jeżeli Pan Bóg jest dla niego najważniejszy to będzie o tym śpiewał. I chciałbym żeby słuchacz, który idzie do dowolnego sklepu z muzyką mógł sobie swobodnie taką płytę nabyć, żeby nie koniecznie była ona w szufladce "muzyka chrześcijańska". Bo przynajmniej według mnie ciągle funkcjonuje pewien stereotyp tej muzyki - że jest to coś tandetnego, ktoś przygrywa na gitarze i śpiewa jakiś chórek - to z jednej strony, a z drugiej "chrześcijaństwo" czyli coś od niedzieli, oddzielna szafeczka dla artystów, którzy są jacyś "inni" i trochę "dziwni". Adam Szewczyk: Niewątpliwie jest bardzo wiele lat tego typu tradycji muzyki chrześcijańskiej - przynajmniej w naszym kraju. Dla wielu ludzi kojarzona jest ona z muzyką śpiewaną przez scholę, z muzyką wykonywaną często jednak przez amatorów. Z drugiej strony zawsze jest niebezpieczeństwo, że kiedy w muzyce chrześcijańskiej za duży akcent położy się na promowanie artysty i sztuki, to może zatracić się to co najważniejsze. Ale jest jeszcze druga strona medalu. Muzyka chrześcijańska może przynajmniej na dwojaki sposób trafić do ludzi. Po pierwsze samą sobą - tekstem, przesłaniem. Często zdarza się, że ktoś przesyła mi SMS czy list z podziękowaniami, że piosenki go poruszyły, czy np. ktoś w więzieniu sam słucha, puszcza współwięźniom i ktoś tam zaczyna się modlić, prosi o rozmowę księdza. Szok! Ja nie mam w ogóle świadomości, że to może w ten sposób działać. A z drugiej strony jest jeszcze świadectwo twórców tej muzyki. Ktoś, kto jest autorytetem - a wiemy, że teraz wielu znanych ludzi tworzy muzykę chrześcijańską - skłania do myślenia: jeśli ktoś tak ważny dla mnie śpiewa o Panu Bogu, przyznaje się do Pana Boga i stara się zgodnie z Bogiem żyć, to widocznie coś w tym musi być. I to jest drugi sposób oddziaływania tej muzyki - nie poprzez samą muzykę, ale przez świadectwo jej twórców. Spaniel: Dzięki za rozmowę. Zespół: My również dziękujemy. |